Narracje górnicze z terenu Zabrza

Wartość projektu w 2015 r.: 49 500,00 zł, w 2016 r.: 46 800,00 zł
Wysokość dofinansowania MKiDN: 50 000,00 zł, 2015 r.: 25 000,00 zł, 2016 r.: 25 000,00 zł
Okres realizacji: 2015-2016

Inżynieria społeczna oraz konieczność funkcjonowania w skrajnie zróżnicowanych warunkach ekonomicznych na przestrzeni lat, jakiej poddawano górniczą grupę zawodową, powoduje, że zarówno folklor, jak i kultura górnicza ściśle związane były i są z zagadnieniami tożsamości, identyfikacji z regionem (lub jej brakiem), stosunkiem do istniejącej hierarchii zawodowej, kondycji ekonomicznej czy nawet identyfikacji politycznej i wyznaniowej. Eksploracja naukowa między innymi tych właśnie obszarów pozwoli na pełną i całościową obserwacje kultury, w tym folkloru górniczego. Co więcej, stanie się niepowtarzalną okazją do poszukiwania źródeł i bezpośrednich inspiracji istniejących form folkloru i kultury górniczej, da możliwość zauważenia ich pochodzenia i stopnia inkorporowania naddanych form kulturowych i folklorystycznych. Przede wszystkim zaś da możliwość wyjaśnienia ich etiologii.

Projekt obejmuje przeprowadzenie badań terenowych dotyczących górniczej kultury i folkloru wśród grupy zawodowej górników na Górnym Śląsku na przykładzie Zabrza. Zapisy badań zostaną zarchiwizowane, opracowane naukowo, a ich wyniki opublikowane w formie drukowanego wydawnictwa książkowego oraz na podstronie internetowej zadania.

Fragment książki „Narracje górnicze z terenu Zabrza”

Posiłki odświętne – Małgorzata Kłych

Rytm życia górniczych rodzin wyznaczany był czasem pracy. Do 1981 roku dniami wolnymi były wyłącznie niedziele i święta (państwowe, religijne). W rezultacie strajków robotniczych na przełomie sierpnia i września 1980 roku w górnictwie zaczął obowiązywać pięciodniowy tydzień pracy.1 Teoretycznie zwiększona została liczba dni wolnych, które stwarzały okazję do spożywania odświętnych posiłków. Realia polityczne i gospodarcze powodowały, że wymuszano na górnikach pracę także w dni ustawowo wolne. Między innymi z tego powodu posiłki jadane wówczas w gronie rodzinnym były dla nich ważnym elementem robotniczego życia. Emerytowany górnik z Żor wspomina niedzielne obiady:

„Ja pochodzę z takiej tradycyjnej śląskiej rodziny i w moim domu przynajmniej w niedzielę taki tradycyjny obiad po kościele, po mszy się odbywał. Bardzo rzadko było, że kogoś tam nie było.
Wiadomo, w niedzielę też się pracowało, także różnie to bywało, ale generalnie przynajmniej w niedzielę ta rodzina zasiadała do tego posiłku i to było takie bardzo, bardzo częste. […] Tradycyjnie można powiedzieć, że kluski, rolada i modro kapusta, nie? No i oczywiście rosół. W wielu przypadkach tak rzeczywiście było. Oczywiście rolady są zawsze taką potrawą, która wymaga większego nakładu pracy, ale powiedzmy: ten kawałek mięsa, kluski, kapusta to prawie regularnie w niedzielę.2

Wyjątkowość dnia wolnego nie zawsze wiązała się jednak z bogactwem serwowanych potraw. Inny górnik wspomina: „Na obiad ajntopf3, gulasz chlebowy – brotzupaj4 (chleb moczony, czosnek i łój).”5 Były to więc dania górnośląskiej kuchni, tradycyjnie skromnej. Najbardziej tradycyjny i wyjątkowy charakter zachowała wieczerza wigilijna. Na przeważającym obszarze Górnego Śląska podawano zupę siemieniotkę z ziaren konopi, zasypaną czasem kaszą jaglaną z ugotowanymi na sypko pogańskimi krupami (kaszą gryczaną). Spożywano również moczkę − bryję ugotowaną z rozmoczonego w ciemnym piwie z suszonymi śliwkami piernika, na przykład w Pszczyńskim gęsty sos przygotowywano z moczonego piernika z bakaliami. Na stole królowały makówki – robione z kawałków bułki wymieszanych z makiem z dodatkiem miodu i bakalii, kapusta z grzybami, kasza jaglana z cynamonem i cukrem, jabłka pieczone z konfiturami, kompot z suszonych owoców, strucle z makiem, pierniki z marmoladą, ciasteczka orzechowe. Na południowych krańcach Raciborszczyzny, gdzie były silne wpływy morawskie, podczas wigilii podawało się między innymi puczki (kluski drożdżowe) z makiem, polane przed podaniem roztopionym masłem albo posypane kakao lub cukrem pudrem. Gdzieniegdzie na ziemi pszczyńskiej w wiejskich rodzinach na wigilię był ryż na gęsto lub grysik (kasza manna), podawane na słodko z cynamonem. Znane jest zamiłowanie Ślązaków do ryb. Szczególnie śledzie – harynki − przygotowywano na wiele sposobów: solone, w zalewie octowej, opiekane, w śmietanie z mleczem i bez mlecza, w oleju lub z mlekiem. Karp, nieodzowny dzisiaj na wigilijnym stole, pojawił się na śląskich stołach w latach 30. XX wieku. Wcześniej bywał tylko na stołach miejskich, gdzie trafiał z hodowli dworskich. Boże Narodzenie cechowała niezwykła wystawność, na obiad podawano pieczoną gęś, a na śniadanie i kolację pojawiały się wędliny ze świniobicia.

Górnicy, z którymi rozmawiałam, wymieniali kapustę z grochem, siemieniotkę, tarte kluski z cebulą, kompot, moczkę6. Żona emerytowanego kierownika oddziału opowiadała:

„tak jak z domu wyniosłam dwanaście potraw, dwie kapusty, mąż robi kapustę z grochem i z suszonymi grzybami, a ja z pieczarkami tylko, dwie zupy: rybną i barszcz z uszkami, makówki, bo zięć lubi, a my kluseczki z makiem, bo mąż lubi, suszony kompot, dużo tego jest, śledzie jedne z miodem i drugie ze śmietaną, ryby, my karp, zięć nie lubi, to filety jakieś.”7

Ratownik górniczy z kopalni „Makoszowy” relacjonował zaś: „Wigilia u teściów (barszcz czerwony z uszkami, bigos, pierogi, makówki, ryba).8
Tradycje wigilijne różnią się w zależności od subregionu śląskiego. Jeden z górników mieszkający w Żorach powiedział:

„Ja pochodzę akurat z takiego regionu, gdzie gotuje się zupę rybną, no i tradycyjnie do dnia dzisiejszego, bo moja mama gotowała i teraz żona gotuje, dzieci się też do tego przyzwyczaiły, także musi być ta zupa rybna z grzankami, wiadomo: karp, moczka, makówki – to są te tradycyjne rzeczy, które na pewno na tym stole wigilijnym są. Ale wiem, że niektórzy jedzą różnego rodzaju zupy grzybowe, zupy z konopi – „konopiotki” tak zwane, ale u mnie zawsze jest ta zupa rybna.9

Większość przyjezdnych górników i ich rodzin zaakceptowała smaki śląskie. Głównie należy tu wspomnieć o żonach, które przejęły od swoich śląskich sąsiadek zwyczaje kulinarne, na przykład śląski niedzielny obiad: rosół, kluski, rolada, modro kapusta. Przemiany w stylu odżywiania się górników mieszkających na Śląsku można dostrzec przede wszystkim w zaniku sezonowości pożywienia. Zatarły się znaczące różnice pomiędzy pożywieniem codziennym a świątecznym, złagodziły rygory dotyczące postu. Największe zmiany zaszły w składzie posiłku rannego i wieczornego. Pojawiły się nowe, współczesne dania wykraczające poza region, a nawet poza granice Polski. Na śniadanie doszły owoce. Natomiast najmniejsze zmiany zaszły w jadłospisie wigilijnym i niedzielnym obiedzie. Sam posiłek regeneracyjny jest ciekawym zjawiskiem kulturowym, głównie ze względu na zwyczajową nazwę, jaką nadano mu na Górnym Śląsku – flaps. Oddaje ona niezbyt pozytywną opinię o daniach przygotowywanych przez kopalniane kuchnie. Słowo flaps, jakim posługiwali się górnicy pracujący w Zabrzu w latach 30. XX wieku, oznaczało kiepskiej jakości posiłek10. Jak wskazali górnicy pamiętający smak owych dań, odniesienie to było adekwatne.

1 Mówił o tym par. 11 rozdz. 4 Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 30 grudnia 1981 r. w sprawie szczególnych przywilejów dla pracowników górnictwa.
2 Waldemar Figula, emerytowany pracownik Przedsiębiorstwa Budowy Szybów w Bytomiu.
3 Ajntopf (niem. Eintopf) – danie jednogarnkowe, np. gęsta zupa z mięsem.
4 Brotzupa (niem. Brotsuppe) – wodzionka, regionalna potrawa śląska przygotowywana głównie z chleba i wrzątku oraz różnych dodatków.
5 Michał Szczurek, emerytowany pracownik kopalni „Zabrze”.
6 Michał Szczurek, emerytowany pracownik kopalni „Zabrze”.
7 Stanisław Bilski, emerytowany pracownik kopalni „Zabrze”.
8 Przemysław Krawczyk, pracownik kopalni „Makoszowy”.
9 Waldemar Figula, emerytowany pracownik Przedsiębiorstwa Budowy Szybów w Bytomiu.
10 G. Kupka, Aus dem Wortschatz des Hindenburger Industriearbeiters, b.m.w., b.r.w., s. 22.

MKiDN

Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Skip to content